Zupełnie ostatnio na nic nie mam czasu, a już najmniej na bloga.
Ale zanabyłam Playboyowy zapach. Nie mogłam się zdecydować, ale w końcu porwałam Play It Spicy.
Zapach jak podejrzewałam, utrzymuje się krótko, koło godziny na mojej skórze, na ciuchach troche dłużej.
Pachnie dość słodko, ale czuć tę ostro- pikantną nutę. Zapach łądny, jednak dość banalny. Jak tylko przyszłam do domu, zaczęłam żałować, że wziełąm ten, a nie Sexy.
Bo, uwaga, na mój nos Play It Spicy pachnie bardzo podobnie do Amor Amor! Który kiedys miałam, ale oddałam.
Skusiłam się jeszcze w ostatnich dniach na kawowy żel pod prysznic Yves Rocher i nową farbę do włosów w piance Schwarzkopfa. Zdam relację w weekend i może uda mi się jeszcze zabrać wreszcie za jakieś makijażowe sprawy:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz