Pages

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą global keratin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą global keratin. Pokaż wszystkie posty

Prostowanie keratynowe.

 Brazilian Keratin.

Jak obiecałam, tak robię.
O prostowaniu keratynowym czytałam już dawno. Od kiedy pamiętam chciałam mieć proste włosy, a tu jak na złość z wiekiem stawały się coraz bardziej kręcone.


Jakbym się postarala, to wyszloby mi afro:) w każdym razie skręt określiłabym jako mocny. Nie dal mnie były wymyślne asymetryczne fryzury, nie dla mnie grzywki....Nic dziwnego więc,że od wielu lat bezskutecznie poszukiwałam metody wyprostowania włosów na stałe. Naczytałam się mnóstwo, ale zawsze były jakieś wady. Albo za drogo (np taki Goldwell, jakoś nie mam nigdy tysiaka na zbyciu), albo nie można na rozjaśnianych włosach...Aż trafiłam kiedy na informację, o Global Keratin i Brazilian Keratin (Encanto) czyli prostowanie keratynowe (na wizażu, a jakże). Wydawało się to stworzone dla mnie!
Jak wiadomo, włos składa się z keratyny. To prostowanie obiecywało nie tylko proste włosy, ale także odżywione. Nie tylko nie miało ich zniszczyć, ale wręcz sprawić, że będą piękne, zdrowe i lśniące. No i można też poddać kuracji włosy rozjaśniane. Włosy miały wyglądać lepiej niż przed i być proste przez co najmniej 3 miesiące. Czego chcieć więcej? Takie miały być efekty:


(zdjęcia z Google Image)


Zaczęłam szukać salonów, które mi taki zabieg zrobią. Robiono, owszem, ale Global Keratin, a nie Encanto, które podobno daje lepsze efekty i dłużej się trzyma. A za Global chciano 300-500zł.
Ale od czego jest wizaż?
Załapałam się na wspólne wizażowe zakupy:) i tak w moim posiadaniu stała się 1/3 zestawu Encanto.
Zapłaciłam całe 67zł, wliczając koszty przesyłki (ale fakt, na przesyłkę czekałam prawie 2 miesiące).
Zamówiłam 1/3, gdyż mam naprawdę mało włosów, są cienkie i rzadziutkie (strasznie mi wypadały) i miejscami jestem łysawa:( ale moje desperackie pragnienie prostych włosów było silniejsze niż strach, że zostanę całkiem łysa;) co najlepsze, zużyłam i tak tylko trochę więcej niż połowę, więc starczy mi na jeszcze jeden raz. Pofarbowałam włosy 2 tyg przed zabiegiem , gdyż dwa tyg przed i dwa tyg po powinno się je zostawić w spokoju.
Potrzebna jest jeszcze tylko prostownica nagrzewająca się do 230 stopni i suszarka. W zestawie mamy szampon, preparat prostujący i odżywkę. W całej operacji pomagał mi mój mężczyzna i chwała mu za to, powinnam go teraz wychwalać pod niebiosa:) Zaczęliśmy ok. 13:00 i skończyliśmy odrobinkę przed 19...
Sam zabieg....masakra! Preparat śmierdzi straszliwie, szczypie w oczy, łzy ciekły mi strumieniami. A ma się go na głowie długo, więc jest to naprawdę męczarnia. Samo nakładanie, suszenie, prostowanie jest żmudne. U mnie pół biedy, ale jak ktoś ma gęste włosy to współczuję....Po zabiegu włosy są przylizane na maksa, umyć je można dopiero na drugi dzień i to szamponem nie zawierającym SLS. Szampony z SLS, odżywki z silikonami, pianki, lakiery itp sprawiają, że keratyna szybciej się wypłucze.
Po prostowaniu okazało się, że tu i ówdzie włosy się wywijają, ale po pierwsze i tak idą do ścięcia, po drugie  przy tak mocno kręconych włosach nie spodziewałam się idealnych drutów, a po trzecie nawet nie chcę, żeby były idealnie proste, bo jak się będą lekko wywijać to będzie to naturalniejsze i może będzie mniejszy przyliz:) Dodaję zdjęcia jak wyglądały kiedyś ( nie mam niestety aktualnych w kręconych, ale zmienił się tylko kolor) i teraz:







No i po (wybaczcie ten dziwny przedziałek z tyłu, to dzieło Prawie Narzeczonego):





Na zdjęciu dopiero widzę, że po prawej stronie są niedoprostowane, ale co tam, są proste! Są lśniące jak miały być, wyglądają zdrowo (to się okaże, czy tylko wyglądają). Przyliz jest, ale nie taki wielki i o dziwo, wcale nie wydaje się ich tak malutko. Idę jutro na ścięcie, to zdam relację, jak wyglądają po pocieniowaniu, a co najważniejsze, po myciu. Bo strasznie się boję, że umyję i cały efekt zejdzie. Ale na razie jestem bardzo zadowolona.

Edit: Włosy po prostowaniu i pobycie u fryzjera wyglądały tak:

 
Na zdjęciu wyżej, jedynie lekko podsuszone suszarką. Efekt trzymał się ok 6 miesięcy. Keratyna stopniowo się wypłukiwała, włosy zaczynały falować coraz mocniej. Nie zauważyłam negatywnych skutków prostowania, z chęcią zrobiłabym jeszcze raz;)