Pages

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Catrice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Catrice. Pokaż wszystkie posty

Hidden World Catrice

Było już o styczniowej LE Essence, a teraz spójrzcie do ma do zaproponowania Catrice.
Kolekcja o nazwie Hidden World ma trafić do sklepów również w styczniu, a znajdziecie w niej:



Błyszczyki:

Lakiery:

Cienie:




Róż w musie:

Bazę rozświetlającą:

Lusterko:
I znów lekkie, pastelowe odcienie,czyżby to miał być hit zimy?

Porównanie- Catrice vs. Kobo.

Dzisiaj mam dla Was porównanie dwóch podkładów matujących:
Kobo Matt Make up i Catrice Infinite Matt.
Wiele osób ma dylemat pomiędzy nimi, a ponieważ są w podobnej cenie, wybór wydaje się trudniejszy. Ja nie miałam problemu, bo wzięłam oba:)


Jeden i drugi podkład dostępny jest w Drogerii Natura.
Mam bladą cerę, mieszaną, ze skłonnością do błyszczenia, dlatego potrzebny mi był podkład który zmatuje skórę i nie spłynie od razu. Nie należę do ekstremalnych bladziochów, dlatego wybrałam kolory drugie w palecie: 020 Honey Beige Catrice i 102 Medium Beige Kobo.

Opakowanie
Tutaj zdecydowanie wygrywa Catrice. Posiada higieniczną pompkę, jest bardzo estetyczne, jakby ze szronionego szkła, wzorowane na Chanel.
Kobo natomiast to plastikowa "fiolka", bardzo trudno się wydobywa, trzeba dusić opakowanie, kompletna porażka będzie, jak zostanie resztka, bo podkład jest dość gęsty.Wtedy pozostanie tylko rozcinanie opakowania. Za to Kobo wygrywa pojemnościa - 40ml, Catrice- 30ml.


Komfort stosowania
Oba kosmetyki przyjemnie się nakłada, łatwo się rozsmarowują, mają gęstą, ale dość śliską konsystencje. Dość ładnie pachną,oba stapiają się ze skórą, nie tworząc maski,ale Catrice jest troszeczkę lżejszy.Oba są wydajne, chociaż wydaje mi się, że Kobo ciut bardziej. Remis.

Krycie
Tutaj lepszy jest Kobo, wyrównuje koloryt, ładnie ukrywa rozszerzone pory i drobne niedoskonałości. Catrice jedynie wyrównuje koloryt, w zasadzie nie kryje, dlatego będzie idealny do dość bezproblemowych cer. Na zdjęciu wydaje się, że Kobo jest ciemniejszy, jednak po rozprowadzeniu oba kolory są prawie identyczne.




Trwałość i efekt matujący
I tutaj znów dla mnie wygrywa Kobo. Producent obiecuje 12h matu, u mnie jest to jakieś 3-4, ale nie jest to płaski, idealny mat. Po tym czasie buzia zaczyna się świecić, mimo to podkład trzyma się jeszcze przez 1-2 godziny.
Catrice nie matuje mnie prawie wcale, jest to bardzo krótkotrwały efekt, co więcej, po godzinie mam wrażenie,że cały kosmetyk spłynął. Łatwo się ściera. A producent obiecuje trwałość 18h ! U obu trwałość i mat pozostawia wiele do życzenia.




Podsumowując:
U mnie wygrywa Kobo, mimo, że zdecydowanie nie jest to podkład idealny, a najchętniej przelałabym go do buteleczki Catrice.Za to Catrice stosuje w zasadzie tylko jak wychodzę gdzieś na chwilę:-) Zużyję pewnie oba, jednak nie zdecyduję się na ponowny zakup.

Mam nadzieję, że jeśli ktoś miał dylemat pomiędzy tymi dwoma kosmetykami, to troszeczkę pomogłam:))

Nowości Catrice.

Witajcie!

Jakiś czas temu pojawiła się nowa oferta Catrice. Nie byłabym sobą, gdybym nie uległa i nie wydała ciężko zarobionych pieniędzy:)
DO tej pory nie miałam żadnych kosmetyków Catrice, jakoś tak nigdy dłużej nie przystanęłam przy tej szafie, a to był błąd.
Moim łupem stał się podkład, szminka, lakier, puder i cienie.

Najpierw podkład. Kupiłam matujący, Infinite Matt w kolorze Honey Beige- 020.
Jestem bledziochem, i zastanawiałam się pomiędzy najjaśniejszym kolorem a tym, w końcu capnęłam ten, żeby trochę buzię ocieplić, a nie dodawać jej bladości. I okazało się, że to był strzał w 10, kolor na mnie nie ciemnieje, nie odcina się od szyi, ładnie się stapia z cerą.




Teraz wrażenia. Opakowanie bardzo eleganckie, z pompką, przywodzi mi na myśl podkłady Chanel. Podkład nie jest zbyt gęsty, ładnie pachnie, dobrze się rozprowadza, nie jest tępy. Producent obiecuje trwałośc 18h- ja bym nie przesadzała, ale kilka godzin trzyma się spokojnie. Na mojej mieszanej cerze daje efekt matu na kilka godzin,a le nie jest to płaska maska- tylko naturalny, świezy mat. Wydawać by się mogło, że byłby kosmetykiem idealnym, ale ma jedną, podstawową wadę- nie kryje. Działa w zasadzie jak krem tonujący- jest lekki i wyrównuje koloryt, ale jak ktoś ma więcej do ukrycia (jak ja ostatnio) to nie będzie zadowolony.

Kosztuje 25,99 zł i jest dostępny w 5 odcieniach.


Lakiery. Jest ich taka ilość, w tak cudownych odcieniach, że stanęłam przy szafie nie mogąc się zdecydować i w efekcie wyszłam z tylko jednym- kolorek 520 Apropos Apricot (tak w ogóle to nazwy lakierów są cudne!). Kolor to taka soczysta brzoskwinka, jedna warstwa kryje, ale dopiero dwie wyglądają super. Trwałość przyzwoita- ok. 3 dni. Lakiery kosztują 9,99zł i na pewno kupię wiele więcej kolorków.




Szminki. Wspominałam kiedyś, że uwielbiam szminki? Głównie mieć, bo z używaniem już gorzej:)W nowej ofercie Catrice znajdziemy szminki błyszczące z drobinkami Ultimate Shine i kremowe, lekko matowe Ultimate Colour. Nie przepadam za drobinkami na ustach, dlatego wybrałam tę drugą, w kolorze cukierkowego różu- 130 Frozen Rose.




Szminka ładnie kryje (chociaż mam z natury ciemne usta, więc efekt i tak jest słabszy, niż bym chciała). Trwałośc taka sobie, ściera się przy pierwszym napoju/jedzeniu. Jest kremowa, chyba nawet trochę za bardzo- wg mnie podkreśla każdą niedoskonałość ust- wiecie o co chodzi, te takie drobne zmarszczki, skórki itp. Trzeba mieć idealnie gładkie usta.Mimo to mam ochotę na jeszcze ze dwa kolorki:) Kosztuje 17,99zł.
Moje usta bez niczego:


Z pomadką:



W sklepach pojawiła się długo wyczekiwana przeze mnie limitka - Urban Baroque. Niezbyt dużo z niej zostało:) ale dzięki uprzejmości jednej Wizażanki jestem posiadaczką pudru, a samej udało mi się zdobyć cienie.
Cienie, w kolorze Fleur de Lis, są bardzo delikatne, pastelowe, idealne na co dzień. Nie są zbyt mocno napigmentowane, ale dla mnie to plus- można nimi zrobić świetny makijaż do pracy. Kolory są na tyle neutralne, że mam wrażenie, iż będą pasować do wszystkich kolorów oczu.





Jeżeli chodzi o puder...cóż, jest to fajny gadżet, cieszy oko i wizualnie może zastępować słynne meteoryty. Bo jeśli chodzi o efekt to, cóż, jak dla mnie nie ma żadnego. Ot, zwykły puder. Nawet nie udało mi się uchwycić efektu aparatem, bo kosmetyk jest prawie transparentny. Mimo to, cieszę się, że go mam, bo lubię takie cudowności:)





W każdym razie ofertę Catrice oceniam na duży plus i z całą pewnością moja kolekcja będzie się powiększać!
A Wy wypróbowałyście już jakieś nowości?