Klejnoty Kaszmiru. Prawda, że działająca na zmysły nazwa?
W ofercie firmy Virtual pojawiła się nowa kolekcja cieni właśnie o takiej orientalnej nazwie.
Sięga ona po cztery niezwykłe kamienie szlachetne:
Magnetyzujący szafir, energetyzujący rubin, ożywczy cytryn i oczyszczający turmalin –stały się składnikami najnowszych cieni Virtual.
Kolekcja składa się z 40 nowych kolorów cieni z dodatkiem szlachetnych kamieni z Kaszmiru. W kolekcji znajdują się zarówno cienie matowe, jak i z drobinkami brokatu, metalicznym połyskiem oraz z satynowym wykończeniem. Kolekcja jest oparta na technologii mikronizacji pigmentów i kamieni szlachetnych. Dzięki temu wszystkie składniki są idealnie rozdrobnione, a cienie są trwałe, nie osypują się podczas aplikacji i zapewniają dobre wybarwianie koloru. Miękka, jedwabista struktura sprawia, że kolor z łatwością przenosi się na powiekę. Bogate we właściwości odżywcze i regenerujące naturalne minerały działają kojąco na skórę, dotleniają ją, tworzą naturalną barierę ochronną przed czynnikami zewnętrznymi.
W kolekcji znajdziemy:
Cienie MONO z dodatkiem Turmalinu:
Cienie DUO z dodatkiem Rubinu:
Cienie TRIO z dodatkiem Szafiru
Cienie QUATTRO z dodatkiem Cytrynu:
Ceny od 9,50 za cienie pojedyncze do nieco ponad 12zł za czwórki.
Ja jestem zachwycona połączeniem kamieni szlachetnych, intrygującego orientu i cieni do powiek.
Jak Wam się podoba ta kolekcja?
Pages
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cienie. Pokaż wszystkie posty
Dior i L'oreal- swatche cieni.
Dior Earth Reflection i L'oreal Trio Pro dla niebieskich oczu.
Dzisiaj postanowiłam pokazać Wam dwie paletki, gdyż ich kolory są zadziwiająco podobne.
Pierwsza - druga z moich 5-tek Diora - Earth Reflection, nr 609. Jak sama nazwa mówi, są to kolory ziemi, bardzo bezpieczne i delikatne, odpowiednie na makijaż dzienny. Przez to, że są delikatne, żeby widać było kolor, trzeba ich sporo nałożyć. Jeśli jednak zależy nam na delikatności, możemy nałożyć cieniutką warstwę, wtedy zyskujemy piękny połysk, bez nachalnych kolorów. Cienie nie zbierają się w załamaniach, nie osypują i wytrzymują na bazie cały dzień. Cienie pięknie połyskują, ale nie drobinkami, tylko takim naturalnym blaskiem.
Jak już pisałam gdzieś wcześnie, cienie są naprawdę bardzo fajne i godne polecenia, ale moim zdaniem nie warte aż 250zł. Bo za o wiele niższą cenę można mieć zupełnie podobne, czego przykładem mogą być właśnie cienie L'oreala. Są z serii Color Appeal Trio Pro dla niebieskich oczu. Jest ich co prawda mniej, niż w paletce Diora, ale kolory są naprawdę bardzo podobne. Co więcej, nie tylko kolory: bo zarówno jakość i trwałość też nie odbiegają od tych Diorowskich. Jedyne co je różni to to, że podczas ich używania nie ma tego poczucia luksusu:-) ale czy za to warto dopłacać 200zł ( nie pamiętam ile kosztowały, ale coś koło 50zł właśnie)? Chyba nie...Zresztą zobaczcie same.
Jak tak patrze na te zdjęcia to mam dziką ochotę wywalić kasę na nowy, porządny aparat. Bo ten do zwykłych zdjęć jest ok, ale ze zbliżeniami jak widać sobie już nie radzi..
No i na koniec wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać- on ma tak urocze stopki, że musiałam się nimi z Wami podzielić ( a może się okazać tak w ogóle, że Król jest Królową..):
Przyszedł mój prezent!
Odebrałam dzisiaj z poczty moją wygraną!
Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję i zapraszam na blog Barwy Wojenne.
Przypomnę, że dostałam od dziewczyn rozświetlacz do ciałąaBody & Leg Shine i dwa sypkie cienie mineralne.
Rozświetlacz (a właściwie rozświetlaczo- bronzer) ma formę sztyftu, w opakowaniu wygląda ciemno, ale na skórze daje bardzo delikatny efekt. Ładnie pachnie, więc na imprezy będzie jak znalazł, nie trzeba już perfum:-) bo zapach utrzymuje się długo. Efekt jest naturalny- lekko brązowa skóra, iskrząca się drobinkami.
Niestety, mój aparat nie dał rady uchwycić tego efektu, a bardzo się starałam:(
tutaj troszkę widać biegnący ciemniejszy pasek po środku |
Cienie. Nigdy nie używałam cieni z Body Shopu, więc tym bardziej ucieszyłam się, że dane mi będzie je przetestować. W ogóle tak naprawdę z TBS znam tylko produkty do pielęgnacji ciała (chyba będzie trzeba to nadrobić). Cienie mają wygodne słoiczki z siateczką; ajną, drobno zmieloną konsystencje. Ale kolory! Naprawdę szczerze się zaskoczyłam. Odcień nr 05 to taki rudy brąz ze złotą poświatą. Ta złota poświata jest za sprawą drobinek, ale nie jest to żaden brokat, drobinki są tak mikroskopijne, że cień spokojnie nadaje się na codzień. Pomalowałam się wstępnie i trwałość zadowalająca, drobinki się nie osypują i na szczęście nie mam ich po godzinie na całej twarzy.Nie jestem niestety do końca przekonana, czy taki bardzo ciepły kolor do mnie pasuje...
Za to cień nr 02....zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia! Jest przepiękny! Baza to szarość, szarość taka do smoky, jakich wiele. Ale cień ma również złotą poświatę i to połączenie stalowej, zimnej szarości, z ciepłym złotym połyskiem jest niewiarygodnie piękne:-) Niestety, jest to dość imprezowy efekt, chociaż pokombinuje ze strojem i resztą makijażu, tak, żeby nadawał się też do pracy, bo coś czuję, że od teraz mam nowego ulubieńca...
Paletka cieni Dior.
Christian Dior 5 Couleurs Iridescent Sky Glow.
Wstawiam pierwsze z obiecanych swatchy mojej cieniowej kolekcji. Jest to moja ulubiona paletka. Cienie są lekko perłowe, połyskujące, ale nie takie perłowe jak 20 lat temu. Dają raczej takie metaliczne wykończenie. Dobrze się nimi cieniuje, są cudowne do smoky eyes. Trwałość też dobra, spokojnie wytrzymują imprezę, choć po kilku godzinach zbierają się w załamaniu powieki (bez bazy, nie wiem, może z bazą byłoby inaczej). Są jedwabiste, nie osypują się. Dołączone pędzelki są wygodne, czasem ich używam, a czasem mojego zestawu pędzli.
Panna Joanna zapytała, czy naprawdę są takie dobre. Szczerze? Nie aż tak, żeby kosztować prawie 250zł. W życiu bym tyle nie dała. Swoje paletki kupiłam w internecie, w tych pięknych czasach kiedy dolar kosztował 2zł:) Zaplaciłam ok. 100zł. Za tę cenę dostajemy odrobinkę luksusu, piękne opakowanie, markę, welurowy pokrowiec i przyjemność używania. Ale nadal uważam, że powinny kosztować o wiele, wiele mniej.
Gdyby dolar znów spadł, z chęcią zakupiłabym więcej, bo jakoś mimo wszystko mam do nich słabość, a kolory, zwłaszcza w limitowanych edycjach, są rzeczywiście piękne.
Makijażowe zapowiedzi.
Dzisiaj postanowiłam przedstawić swoją kolekcję cieni do oczu. Chociaż może kolekcja to za duże słowo:-)
Nie mam ich dużo, ale głównie dlatego, że rzadko się maluję. Bo brak czasu, umiejętności, bo, bo ,bo....Natomiast oczywiście ciągle kupuję nowe, bo takie ładne, takiego jeszcze nie mam, ten jest matowy, a ten perłowy, a ten taki...każdy powód jest dobry.
Ostatnio się doszkalam na wizażu, na YT i idzie mi z makijażem coraz lepiej, być może kiedyś się odważe na pokazanie, co tam zmajstrowałam.
Natomiast ciągle brak mi odwagi, by poszaleć z kolorami, w mojej palecie głównie królują brązy i beże (czyżbym była stereotypową Polką?), choć i tak na co dzień robię kreski na oczach, machnę beżowym cieniem, tusz i voila:-)
Natomiast z tych cieni, które mam, jestem zadowolona, używam ich i kupiłabym je drugi raz.
Paletki:
Z lampą :
I gratisowo z Pasztetem, który uparcie wciskał się w kadr:
I pojedyncze cienie z lampą i bez:
Jednocześnie ten post jest zapowiedzią swatch'y tych cieni, które w niedługo pojawią się na blogu i mam nadzieję, że równocześnie zachętą, żeby w najbliższym czasie tu wpaść:-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)