Pages

Wesołych!

Życzę Wam 
cudownych, zdrowych, magicznych, ciepłych, rodzinnych, bogatych, nastrojowych, obfitych, pachnących, pełnych miłości, szczęśliwych, rozśpiewanych, rozmigotanych 
Świąt Bożego Narodzenia 
oraz 
wejścia z uśmiechem w pełen sukcesów rok 2012!!!


(Przed)Świąteczne niespodzianki.

W tym przedświątecznym tygodniu czekało na mnie kilka niespodzianek.
Pierwsza, która przyszła, naprawdę mnie zaskoczyła. Tak jak wiele z Was otrzymałam miły upominek od firmy Werner i Wspólnicy razem z życzeniami:


Bardzo lubię takie rzeczy. Świeczka się pali a ozdoby wylądowały na choince i prezentują się tak:


Prawda, że pięknie?
Kurier zaskoczył mnie również wielką paczką od Lirene i Under Twenty . Kremy są dla dojrzałej cery i przydadzą się mojej mamie, natomiast kosmetyki Under Twenty będą dla mnie. W paczuszce znalazłam również opaskę do włosów i album na zdjęcia oraz miłe życzenia:


Serdecznie dziękuję obu firmom za te niespodziewajki!
Dostałam również mailowe świąteczne życzenia od Virtual, co też jest miłym gestem:-)

Nawiązałam również współpracę z firmą Pantene Pro-V od której otrzymałam do przetestowania zestaw kosmetyków do włosów, także spodziewajcie się recenzji w najbliższym czasie!


Dodatkowo otrzymałam zapewnienie, że jeśli będę miała pytania na temat pielęgnacji włosów, odpowie na nie ekspert Pantene, Agnieszka Płusa- Balcarek. Dlatego zachęcam Was dziewczyny, do skorzystania z tej niepowtarzalnej okazji- zostawiajcie pytania  w komentarzu, a ja prześlę je do Pantene i odpowiedzi umieszczę na blogu:-)

Świąteczne lektury.

W tym roku wyjątkowo czuję nastrój świąt, który nie towarzyszył mi przez ostatnie lata, dlatego nie mogę się doczekać i cieszę się jak dziecko:-)
I jako dziecko właśnie dostałam dwie książki traktujące o świętach i teraz, mimo upływu kilkunastu lat, co roku w tym okresie po nie sięgam.
Pierwsza z nich to książka ze znanej Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz pt: "Noelka".


Jako nastolatka miałam świra na punkcie tej serii, a ta książka należy do moich ulubionych. Jest to ciepła opowieść o tym jednym, wyjątkowym w roku dniu. Opowieść pokazująca, jak różne mogą być podejścia, jak różne są rodziny, jak różnie każdy rozumie to, co w świętach najważniejsze. Opowieść o tym, że w ten jeden dzień warto wybaczać. Warto być z rodziną, oderwać się od telewizora i po prostu poświęcić czas bliskim.

Druga książka jest autorki "Ani z Zielonego Wzgórza", czyli Lucy M. Montgomery. Ania długo była moją idolką i w zasadzie do tej pory jest mi bliska. Dlatego ucieszyłam się znajdując w księgarni prawie 15 lat temu książkę " Święta z Anią i inne opowiadania na Boże narodzenie"





Pozycję tę tworzy 16 opowiadań o Gwiazdce. Nie zawsze są to święta syte i wypełnione prezentami, ale zawsze pełne miłości. Od tylu lat ciągle mnie wzrusza i bawi, wprowadza w wyjątkowy nastrój. Są to historie z 19 wieku, zadziwiające jest jednak, jak bardzo ponadczasowe. Mimo, że są to opowiadania z morałem, czyta się je lekko i przyjemnie, prowokują jednak do lekkiej zadumy. Nie wiem, czy gdziekolwiek można jeszcze tę książkę dostać, jednak jeśli traficie polecam serdecznie.
Ja bez tych dwóch pozycji nie wyobrażam sobie świąt:-)

Hidden World Catrice

Było już o styczniowej LE Essence, a teraz spójrzcie do ma do zaproponowania Catrice.
Kolekcja o nazwie Hidden World ma trafić do sklepów również w styczniu, a znajdziecie w niej:



Błyszczyki:

Lakiery:

Cienie:




Róż w musie:

Bazę rozświetlającą:

Lusterko:
I znów lekkie, pastelowe odcienie,czyżby to miał być hit zimy?

Dla Niej i dla Niego od Eris.

Jeżeli jeszcze nie wiecie, co kupić pod choinkę mamie, tacie, bratu, siostrze, ukochanemu - z pomocą przychodzi dr Irena Eris. 
Proponuje trzy świąteczne zestawy:

Dla Niej:

Dr Irena Eris TOKYO LIFT 


Zestaw zawiera krem na noc 50 ml, maskę  na twarz, szyję i dekolt 30 ml, krem pod oczy 15 ml. Kosmetyki TOKYO LIFT, przeznaczone  dla kobiet powyżej 35 roku życia, oparte są na zaawansowanych japońskich aktywatorach, które skutecznie opóźniają proces tkankowego starzenia skóry. Dotleniają oraz gwarantują silną ochronę DNA przed uszkodzeniami , pozwalając dłużej utrzymać skórę w doskonałej kondycji.
Cena zestawu: 139 zł.

Dr Irena Eris TELOMERIC


Zestaw składa się z kremu na noc 50 ml, kremu na dzień 30 ml i kremu pod oczy 15 ml. Przeznaczony jest dla kobiet po 60 roku życia. Kosmetyki tej serii zawierają aktywny składnik Telomeric ™ , który utrzymuje  telomery (fragmenty DNA znajdujące się na końcach chromosomów w komórkach) w dobrym stanie, co prowadzi do szybszej odbudowy struktur skóry i pozwala zachować  na dłużej jej młody wygląd.
Cena zestawu: 129 zł

Dla Niego:

PLATINUM MEN


Zestaw zawierający wybrane produkty z serii PLATINUM MEN składa się z : kremu nawilżającego  do twarzy i pod oczy 50 ml, balsamu - żelu po goleniu 50 ml, żelu do mycia ciała i włosów 125 ml. PLATINUM MEN  to  linia kosmetyków dla aktywnych mężczyzn prowadzących dynamiczny i wymagający tryb życia. Nawilżają, regenerują skórę i koją podrażnienia.
Oparte są na technologii precyzyjnego dostarczania składników aktywnych Skin ExploreSystem™, która pozwala na szybkie uzyskanie długotrwałego efektu wypoczętej, gładkiej i nawilżonej skóry.
Cena zestawu: 115 zł

Fajny i elegancki pomysł na ostatnią chwilę:)

LE Essence - Crystalliced i Legend of the Sky.

Już w styczniu do sklepów (oby naszych też!) ma trafić zimowa limitowanka Essence- Crystalliced oraz Legend of the Sky.
Chętnie przygarnęłabym wszystkie lakiery do paznokci, jakiś cień z Crystalliceda i brokat przydałby się na karnawał.Róż z drugiej limitki też mi się podoba. Zresztą zobaczcie same:

Crystalliced.








Legend of the Sky.




Jak Wam się podobają?

Pryszcze vs. ja - 1:0

Minął miesiąc od rozpoczęcia mojej wojny pryszczowej, o której pisałam TUTAJ
No i cóż, przegrałam.
Nie będę wklejać zdjęć, bo stan mojej buzi jest dokładnie taki sam jak przedtem, z tą różnicą, że widoczne niespodzianki wtedy teraz są pod postacią blizn, a doszły nowe wypryski.

Podsumowując:
  •  Z zastosowanych kosmetyków najbardziej przypadł mi do gustu krem Acnelia K- czułam, że działa, niestety było go zbyt mało, żeby cokolwiek na dłuższą metę zmienić- pisałam o nim tutaj
  • Tabletki Visaxinum to jak dla mnie pic na wodę, żeby cokolwiek doustnego pomogło, trzeba by wytoczyć cięższe działa.
  • Sudocrem- koił, jednak posmarowane nim ranki nie goiły się szybciej.
Dodatkowo cała ta kuracja na tyle wysuszyła mi cerę, że blizny po pryszczykach goją się baaaaardzo długo. Szukam obecnie czegoś, co mocno nawilżyłoby mi buzię i mam z tym problem. Może Wy znacie coś mocno nawilżającego ale odpowiedniego do wrażliwej i trądzikowej buzi, niezapychającego?

Zamierzam po nowym roku udać się do dobrego, sprawdzonego dermatologa i zacząć stosować jakąś mocniejszą kurację doustną pod jego kontrolą. Dodatkowo rozważam wprowadzenie kwasów, na razie o nich czytam bo jeszcze troche się ich boje.

Przegrałam bitwę, ale nie wojnę! :-)




Acnelia M.

Czas na ostatni produkt Instituto Ganassini z serii Bioclin Acnelia, który otrzymałam do testów.
A jest nim krem Acnelia M.
Jest to emulsja do cery trądzikowej, wskazana do użycia po kuracji silniej działającym kremem Acnelia K.

Wg producenta krem ten dzięki wyselekcjonowanym składnikom  aktywnym  nawilża, reguluje wydzielanie sebum i zapobiega powstawaniu zmian trądzikowych.
Ma przedłużyć działanie kuracji,sprawić, że skóra pozostanie idealnie nawilżona, jednolita, gładka i matowa. 

Co ja sądzę:
Tak jak w przypadku poprzednich produktów, do przetestowania dostałam 3 próbki po 3ml, które starczyły mi na ok tydzień używania rano i wieczorem więc moja opinia będzie niestety wg mnie niepełna, bo oparta na tak krótkim okresie czasu.
Z całej serii ten produkt najmniej przypadł mi do gustu.
Jest bardzo lekki, zbyt lekki jak dla mnie. Po posmarowaniu w ogóle nie czuję, że nałożyłam krem, to zdecydowanie zbyt mała dawka nawilżenia na noc, a zbyt mało matowi jako krem na dzień. W zasadzie nie wiele robi. Przy poprzednim kremie widziałam efekty, ten mnie nie zachwycił. Ot, zwykły kremik. Być może posiadaczki naprawdę tłustych cer będą zadowolone z niego, jakiego lekkiego nawilżacza na noc. 
Plusem natomiast jest delikatny zapach. Krem nie koił mojej skóry, ale też nie zrobił jej krzywdy- nie podrażnił ani nie zapchał. Można spróbować, chociaż ja w przyszłości zdecydowałabym się z całą pewnością na opisywany przeze mnie tutaj krem Acnelia K.

Grudniowe niezbędniki.

Bardzo lubię grudzień,nie tylko ze względu na święta:-) Ten miesiąc  kojarzy mi się ze śniegiem, ale jeszcze nie aż takimi wielkimi mrozami.
I mimo, że nie przepadam za zimą, już się cieszę na moje grudniowo- zimowe niezbędniki, które są dla mnie o tej porze roku obowiązkowe:








  




A Wy macie jakieś zimowe niezbędniki?

ANTYpryszczowo znów.

Pisałam Wam niedawno, że będę testować kosmetyki firmy Instituto Ganassini i dzisiaj nadszedł czas na pierwszą recenzję.
Do testów otrzymałam produkty z linii Bioclin Acnelia, czyli przeciwtrądzikowe.


Dostałam próbki i na nich oprę swoją opinię.

O linii:
BIOCLIN ACNELIA to linia preparatów do pielęgnacji wymagającej skóry mieszanej,
tłustej i trądzikowej.

Trądzik jest wynikiem nadmiernej produkcji sebum przez skórę, wywołanym zarówno
przez czynniki zewnętrzne (zanieczyszczenie powietrza, ekspozycja na promieniowanie
słoneczne) jak i wewnętrzne (nieprawidłowa dieta, stres, zaburzenia hormonalne).

Dzięki zawartości starannie wyselekcjonowanych składników aktywnych preparaty
BIOCLIN ACNELIA kompleksowo działają na 4 główne problemy skóry mieszanej,
tłustej i trądzikowej: nadmierna produkcja sebum, rozwój bakterii, stany zapalne skóry.
Kupicie je TUTAJ.

Bioclin Acnelia C - żel oczyszczający
 Co obiecuje producent?
  • Nie wysuszając czyści skórę, dokładnie usuwając zanieczyszczenia, nadmiar sebum i pozostałości po makijażu.
  • Dogłębnie oczyszcza pory sprawiając, że stają się one mniej widoczne.
  • Delikatnie złuszcza zewnętrzne warstwy epidermy, stymulując odnowę komórkową.
  • Reguluje i normalizuje produkcję sebum.
  • Hamuje rozwój bakterii odpowiedzialnych za trądzik.
Preparat pozostawia skórę dokładnie i głęboko oczyszczoną. Pory są mniej widoczne, a skóra jest wyraźnie wygładzona zyskując „efekt nowej skóry”.
 Moja opinia:
Żel jest przezroczysty, o niezbyt gęstej konsystencji- dla mnie w sam raz. Nie pieni się, mimo to dokładnie oczyszcza skórę- wacik jest czysty. Lekko ją ściąga, ale nie wysusza. Zaraz po umyciu pory są zwężone, a skóra matowa, ja jednak muszę ją koniecznie czymś posmarować. Ciężko stwierdzić, czy działa antybakteryjne lub przeciwtrądzikowo, ale jak dla mnie- żel ma przede wszystkim oczyszczać i nie oczekuję po nim cudów- ten spisuje się dobrze. Do tego przyjemnie pachnie, łatwo go zmyć i jest przyjemny w stosowaniu. Skład:


Bioclin Acnelia K - kuracja przeciwtrądzikowa

Co obiecuje producent:
Kuracja przeciwtrądzikowa o działaniu mikro złuszczającym do skóry tłustej i skłonnej do wyprysków.  Wygładza powierzchnię skóry. Minimalizuje niedoskonałości skóry. Zapobiega rozmnażaniu się bakterii odpowiedzialnych za trądzik.
Niedoskonałości skóry zostają usunięte, zaczerwienienia zmniejszone, a skóra odzyskuje jednolity wygląd i blask.


Moja opinia:
Ze wszystkich stosowanych przeze mnie kremów antytrądzikowych, to jest zdecydowanie mój faworyt i poważnie rozważam zakup pełnowymiarowego opakowania. 
Krem ma dość rzadką konsystencje, łatwo się rozprowadza, niewielka ilość starczy na całą twarz- ja miałam łącznie 9ml kremu ( 3 próbki po 3 ml) i ta ilość starczyła mi na dwa tygodnie, także pełne opakowanie powinno starczyć na co najmniej 2 miesiące. krem delikatnie pachnie, nie pozostawia tłustej warstwy, nie czuć go na twarzy. Idealnie nadaje się pod makijaż- nie roluje się i nie waży. Odrobinę wysusza skórę, moja potrzebowała dodatkowego nawilżenia wieczorami. Matuje umiarkowanie- moją mieszaną buzie tak na ok 3 godz.
Ale! to co najbardziej mnie urzekło- po 2 tyg stosowania zauważyłam efekty! Co prawda niespodzianki nadal mi wychodziły, ale zaczęły dziać się cuda z moimi zaskórnikami - otóż te na policzkach rozszerzyły się i lekko na puchły. Po kilku dniach udało mi się dwa z nich bezproblemowo usunąć. Nie udało się to jeszcze żadnemu kremowi! Żałuję, że krem mi się skończył w takim momencie.
Podsumowując: nie spodziewałam się cudów, natomiast krem pozytywnie mnie zaskoczył -dla samego faktu, że usunął mi kilka zaskórników, które wydawały się nie do ruszenia, jestem jak najbardziej na TAK! Duet tych produktów u mnie się bardzo sprawdził.

I jeszcze skład:



Serum BIO.

Serum już od dawna za mną chodziło. Padło na serum BIO firmy Delia. O kosmetykach tej serii już Wam kiedyś wspominałam i udało je mi się dorwać w sklepie.
Wybrałam linię nawilżającą z kozim mlekiem, gdyż przy mojej kuracji antypryszczowej, potrzebuję tez oprócz kremu jakiejś dawki nawilżenia.


Co o serum mówi producent?
Serum zostało opracowane z myślą o zmęczonej, pozbawionej blasku skórze. Już niewielka ilość preparatu intensywnie i trwale nawilża naskórek oraz głębsze warstwy skóry. Serum Delia BIO System posiada unikalną  recepturę, opartą na kozim mleku, któremu zawdzięcza swoje nawilżające właściwości. Wyjątkowe składniki serum stymulują naturalne procesy odnowy naskórka oraz uzupełniają niedobór naturalnych substancji odżywczych. Delikatna formuła wzbogacona D-Pantenolem dodatkowo łagodzi podrażnienia, wzmacnia barierę lipidową skóry, nadając jej miękkość i elastyczność.

Najważniesze składniki:

- Kompleks Lactil - wyodrębnione składniki koziego mleka, które dogłębnie nawilżają komórki skóry
- Kompleks  Hydromanil - stworzony na bazie peruwiańskiej rośliny Tora (Ceasalpinia Spinose), o właściwościach nawilżających
- Witamina E - zwana witaminą młodości, hamuje procesy starzenia się skóry i chroni przed szkodliwym promieniowaniem UV
- D- Pantenol -  łagodzi podrażnienia oraz zapewnia skuteczne nawilżenie skóry.

Rezultaty:
Nawilżona i gładka skóra pełna witalności i blasku.

Co ja sądzę?
Serum zamknięte jest w buteleczce z wygodnym, higienicznym dozownikiem. Bardzo na plus!


Opakowanie jest estetyczne, pompka się nie zacina, nie "sika" preparatem na wszystkie strony. Opakowanie ma 30ml, ja zapłaciłam za nie 9,50, więc cena bardzo przyjemna.
Konsystencja jest lekka, być może nawet za lekka, łatwo się rozprowadza i błyskawicznie wchłania. Niewielka ilość wystarczy, żeby pokryć całą twarz. Ja stosuję pod krem, rano i potem nie mam żadnych problemów z nałożeniem makijażu itp. 


Po zastosowaniu skóra jest gładka. Nawilżenie- hmm, no tu już gorzej. jak dla mnie nawilżenie jest zbyt małe, w zasadzie nie czuję nic, żadnego komfortu, dobrze chociaż, że nie ściąga. Żadnego blasku też nie zaobserwowałam. Kosmetyk natomiast nie powoduje podrażnień i nie zapycha.

Podsumowując: Fajny gadżet, natomiast jeśli ktoś spodziewa się spektakularnych efektów, to raczej się zawiedzie.

Drobnoziarnista formuła.

Dzisiaj czas na recenzje peelingu do ciała Lirene z serii Głębokie Nawilżanie. Używam go od miesiąca, więc myślę, że już mogę coś o nim powiedzieć.

 O samej linii:
Lirene Głębokie Nawilżanie to linia przeznaczona do skóry suchej i normalnej. Dzięki formule biodermalnej zawierającej m.in. olej bawełniany, masło kakaowe i wyciąg z Imperata cylindrica, kosmetyki z tej linii pomagają utrzymać optymalną zawartość wody aż do 48 godzin, ograniczając proces parowania, poprawiając elastyczność i miękkość skóry oraz przywracając jej naturalną hydro-równowagę.


Co o peelingu  mówi producent?
Kosmetyk przeznaczony jest dla skóry suchej i normalnej, która potrzebuje odświeżenia i nawilżenia. Peeling aktywnie myje skórę, a także, dzięki zawartości wyciągu z korzenia Imperata cylindrica, nawilża, przywracając jej naturalną hydro-równowagę. Drobne ziarna delikatnie, ale skutecznie złuszczają obumarłe komórki naskórka, dzięki czemu skóra staje się aksamitnie gładka i elastyczna. 
Dostępny w drogeriach w cenie ok 14zł za 200ml.

Co ja sądze?
Kosmetyk zamknięty jest w wygodnej, niebieskiej tubie. Bardzo łatwo się go wydobywa z opakowania, łatwo otwiera, dzięki miękkiemu opakowaniu mamy pewność, że zużyjemy go do końca.
Sam peeling jest neonowo niebieski, kolor na pewno dodaje energii:)



Konsystencja jest w sam raz, nie za gęsta. Łatwo jest go rozprowadzić na skórze, w związku z czym kosmetyk jest wydajny.  Jak dla mnie, jest to jednak bardziej żel niż peeling. Drobinki są bardzo delikatne, niezbyt ostre, dlatego produkt nadaje się dla wrażliwców lub na delikatne miejsca jak biust czy dekolt. Jeśli ktoś jest fanem ostrego tarcia, to raczej się zawiedzie:) Zapach jest taki jak w całej linii- odświeżający, morski, dla mnie zbyt mocny. Nie pozostaje jednak na skórze. Skóra po użyciu jest gładka i miękka, moja jednak wymaga dodatkowego użycia balsamu, także jeśli chodzi o nawilżenie, produkt nie do końća spełnia obietnice, jednak do nawilżenia są balsamy:)
Podsumowując: idealny produkt do codziennego stosowania, jeśli chcemy mieć gładką skórę, zwłaszcza zimą!

Palette Deluxe

Dzisiaj szybciutko chciałam zdać relacje z kolejnego samodzielnego farbowania włosów. Za mną farbowanie piankami, które owszem, są fajne, fajnie je się nakłąda, ale efekt jest dość znikomy. Postanowiłam więc powrócić do tradycyjnej formy i wybór padł na Palette. Chcę stopniowo rozjaśnić włosy do jasnego blondu, a że te farby są mocne, to postanowiłam zaryzykować , mimo ich złej sławy.
Wybrałam kolor nr 218. Skusił mnie oczywiście kolor na opakowaniu, chociaż oczywiście nie spodziewałam się takich efektów.

Dodatkowo skusił mnie fakt, że odżywka zawiera ponoć 7 olejków. 
Moje włosy są bardzo trudne, jeśli chodzi o farbowanie, farby łapią je bardzo słabo, farby rozjaśniające nie łapią prawie wcale. Dodatkowo przez to, że są kręcone, zazwyczaj efekty są mniej widoczne, niż jakby były proste. Jest to też z drugiej strony plus- nie widać, jak są nierówno pofarbowane:)
Wyjściowy kolor był taki:







Jak widać dość ciemny, ze sporym odrostem.
Farba jest tradycyjna - czyli mieszany utleniacz z farbą w wygodnej buteleczce z aplikatorem. W opakowaniu są też rękawiczki. Nakłada się łatwo, na moich włosach do brody zostało mi prawie pół buteleczki. Nie śmierdzi bardziej niż inne. Troszeczkę szczypała mnie w skórę głowy, ale dało się wytrzymać. Łatwo się spłukała, jednak po spłukaniu włosy były splątane i szorstkie. Po nałożeniu odżywki wygładziły się i były miękkie i delikatne w dotyku. Odżywka jest naprawdę dobra! Szkoda, że starczyła tylko na jedną aplikację. Po wysuszeniu włosy są błyszczące, jedwabiste i przynajmniej na razie farba ani troche nie zmieniłą ich kondycji- nie przesuszyła. A myłam już dwa razy od tego czasu:) Także dla mnie farba Palette nie była traumą, wręcz przeciwnie.
A oto efekty w słońcu:





W cieniu:


Jak widać włosy się nie rozjaśniły dużo, ale ja jestem zadowolona (niektóre pojedyncze kosmyki rozjaśniły się prawie do platyny, ale nie byłam w stanie tego uchwycić). Kolor w rzeczywistości jest najbardziej zbliżony do tego ostatniego zdjęcia - taki beżowy, w chłodnej tonacji. Tylko przy odrostach kolor jest cieplejszy, ale srebrna płukanka pomogła. Myślę, że jak jeszcze raz nałożę tę farbę za ok miesiąc, to uda mi się rozjaśnić włosy do pożądanego koloru;)