Korzystając z chwili nudy w pracy i z tego, że Wizaż ma awarię (Wy też tak cierpicie?), chciałabym napisać o moich sposobach na zimę. Dzisiaj na razie ogólnie, fotki tego co posiadam w kolekcji będę cykać w weekend, o ile mój szanowny aparat nie odmówi posłuszeństwa, bo ostatnio często lubi to robić.
Pierwsza sprawa, to zmiana kosmetyków.
Na codzień myję twarz żelem La Roche Posay, który przedstawiałam gdzieś w pierwszych notkach. Ale zimą buzia jest dostatecznie zmęczona wiatrem, mrozem, ciepłem z kaloryferów i zmianami temperatur. Dlatego zimą przestawiam się z żelu, na mleczko do demakijażu +ewentualnie tonik lub płyn micelarny. Makijaż jest zmyty, a buzia nie jest na wstępie wysuszona.
Kolejny jest krem. Ten na noc zamieniam na bardziej treściwy i gęsty, taki, który poradzi sobie z przesuszonymi policzkami i odstającymi skórkami, które uparcie robią mi się na czole. Jeśli chodzi o ten na dzień, odstawiam wszelkie lekkie, żelowe nawilżacze, na rzecz zimowych kremów ochronnych, koniecznie z faktorem (odbijające się od śniegu promienie słoneczne nie są dobrodziejstwem). A na rynku mamy dość duży wybór zimowych kremów. Do tego na usta pomadka ochronna i voila! No i oczywiście nie zapominam tez o kremie do rąk.
Zmieniam też podkład, z lekkiego, musowego, na bardziej kryjący i kremowy. Podkład to dodatkowa ochrona przed mrozem!
Druga sprawa, makijaż.
Ten zimowy jest inny, bardziej zmysłowy i tajemniczy. Dominują smoky eyes, czerwone usta, dużo maskary. A czasem zamieniam się w śniezynkę- biały cień na oczy i jasny błyszczyk, lub w królowa śniegu- biały cień i czerwone usta. Odstawiam wszelkie papuzie kolory, za to wracam do cieni kremowych, iskrzących i połyskujących. W cenie też rozświetlacze.
Trzecia rzecz, to zimowe perfumy.
Wyciągam z szafek te ciężkie, orientalne, korzenne, moje ulubione. Odkurzone zostają wszelkie jedzeniowe wonie, przyprawy, wanilia, czekolada. Zimą musze czuć się otulona zapachem, więc wszystkie ozonowe, świeże, cytrusowe zapachy lądują w kartonikach na dnie szuflady:)
Lubię zime też za ciepłe swetry, fantazyjne czapy, futerka, kożuszki, szale, chusty, rękawiczki.
A po przyjściu do domu nic nie ratuje lepiej niż gorąca herbatka z sokiem malinowym i cytryną
fotolia.com |
kocyk, książka, świeczki icieplutki termofor pod kocykiem
A jakie są Wasze sposoby na zimę?
(wszystkie zdjęcia z google image)
Widzę, że wiele nas łączy :)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze - moje życie bez wizażu traci sens ;)
po drugie - zmiany, zmiany, zmiany... na zimowe noce serdecznie polecam olej ze słodkich migdałów, niedawno pisałam o nim na swoim blogu :) dla mnie odkrycie roku.
po trzecie - perfumy, OMG, uwielbiam "jedzeniowe" zapachy :)) i o tym też już na blogu wspomniałam ;)
po czwarte... komentarz pod notką o ciuchach H&M :))
będę zaglądać regularnie, to masz jak w banku :) a teraz idę na gorącą herbatę z sokiem malinowym ;))
Ja tez lubie zime! Yay!!! :D
OdpowiedzUsuńA ja zimy nie lubię. :(
OdpowiedzUsuńja lubie,ale tylko jak jest snieg i jak jest mi cieplo:)
OdpowiedzUsuńZimę to lubię tylko, gdy siedzę sobie z herbatką (najlepiej waniliowo-truskawkową lub kaktusowo-gruszkową, bo to moje ulubione;) ), pod kocykiem, a za oknem pruszy śnieżek. Gorzej już jak mam stać na mrozie, czekając na spóźniający się autobus:P
OdpowiedzUsuńbardzo ciepła atmosfera panuje na Twoim blogu, pomimo chłodu za oknem;)
OdpowiedzUsuń