Pages

Granulki szczęścia

Nie mam ostatnio weny do bloga, z powodu zbliżających się ogromnych zmian w moim życiu, ale na razie cii.....:)
Dlatego dzisiaj o produkcie, który od dawna leży i czeka na zrecenzowanie, w zasadzie prawie już go zużyłam. 
A mianowicie, o soli do kąpieli Tutti Frutti od Farmony.



Od producenta:
Tutti Frutti Aromatyczna sól do kąpieli z płatkami kwiatów i słonecznym zapachem mango i brzoskwini zawiera fitoendorfiny - cząsteczki szczęścia, które wprowadzają w doskonały nastrój, stymulują pozytywną energię, radość i chęć do działania. Owoce noni rosnące na bajecznych, przepełnionych słońcem wyspach Polinezji zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalają cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia. Bogactwo minerałów działa regenerująco na skórę, znakomicie odżywia, wygładza i nawilża. Wyjątkowo lekka, puszysta piana zmysłowo otula ciało, a optymistyczny zapach pełni tropikalnego lata pobudza i orzeźwia. Aromatyczna sól myje i pielęgnuje, pozostawia skórę idealnie świeżą, jedwabiście gładką i aksamitną w dotyku.  


Ode mnie:
Sól jak to sól ma postać pomarańczowych kryształków. Gdzieniegdzie znajdziemy cząsteczki kwiatów. Po wsypaniu do wody ok 4 stołowych łyżek, woda zabarwia się na pomarańczowo. Nie robi piany, nie zostawia tłustej warstewki na powierzchni wody. Płatki kwiatów są wg zbędne, jest ich malutko, ot takie pływające niteczki. Wg informacji na opakowaniu, produkt zawiera fitoendorfiny- czyli cząsteczki szczęścia... Szczerze mówiąc, mogłoby ich nie być, a i tak ten produkt poprawiałby nastrój, ze względu na zapach! Mango i brzoskwinia- tropikalny, owocowy, przywodzący na myśl lato- doskonały na każdą porę roku. Zapach jest intensywny, unosi się w całej łazience. Niestety, nie zostaje potem na skórze. Nie zauważyłam jakiś szczególnych właściwości pielęgnacyjnych. Minusem tej soli jest dla mnie to, że nie rozpuszcza się do końca,a ja nie lubię szorowania tyłkiem po kryształkach:) ale można to potraktować, jako dodatkowy peeling. Sól wystarczy na kilka użyć, ale jest niedroga, ok 10zł. Myślę, że warto podarować sobie chwilę przyjemności i wypróbować choćby i dla samego zapachu:)


Naturalny Szampon Shikakai

Wreszcie dzisiaj pierwsza recenzja z mojego naturalnego haula;)

Naturalny Szampon Shikakai

 

Poszukiwałam naturalnego szamponu, bez SlSów. Zainteresował mnie ten ze względu na nietypową formę- puder oraz wzmacniające właściwości. Zakupiłam go w internetowej drogerii Helfy.

 


Co to w ogóle jest? 

Najlepszy i najbardziej naturalny szampon na świecie. Shikakai to naturalna, łagodna substancja do mycia włosów. Ma naturalnie łagodne pH. Delikatnie oczyszcza włosy bez naruszania ochrony lipidowej włosa. Likwiduje łupież, sprawia, że włosy są aksamitnie gładkie.  

Puder Shikakai pozyskiwany jest z wyłuskanych orzechów shikakai. Drzewka shikakai porastają centralne Indie. Orzechy są wyłuskiwane z dużych strąków, następnie suszone, mielone na proszek, mieszane z wodą i od stuleci używane do oczyszczania włosów. Najprawdopodobniej jest to najlepszy i najbardziej naturalny szampon na świecie. Shikakai to naturalna, łagodna substancja do mycia włosów. Ma naturalnie łagodne pH. Delikatnie oczyszcza włosy bez naruszania ochrony lipidowej włosa. Nie wysusza włosów i skóry głowy. Stosuje się go w walce z łupieżem. Pobudza także porost włosów i wzmacnia cebulki włosa. Polecany do skóry wrażliwej.

Shikakai ma następujące zalety:
- odżywia włosy
- wzmacnia cebulki włosów i stymuluje porost włosów
- zwiększa połysk włosów, sprawia, że są aksamitne
- likwiduje łupież
- oczyszcza i chłodzi skórę głowy

 Moja opinia:

 

Szampon ma postać brązowego proszku, który należy rozrobić z wodą na papkę. Mnie wystarcza porządna łyżka stołowa. Papka musi być dość gęsta, żeby nie spłynęła z włosów, gdyż szampon nakładamy na głowę jak maseczkę. Ma on konsystencję piasku, dlatego ważne jest, żeby nie trzeć włosów, bo można doprowadzić do mechanicznych uszkodzeń. Nakładamy i czekamy. Wyczytałam gdzieś, że zioła zawarte w produkcie wysuszają włosy, dlatego wskazane jest używać po olejowaniu włosów. I rzeczywiście, w tej roli sprawdza się świetnie. Nałożony na ok 10 min i później spłukany, doskonale radzi sobie ze zmyciem oleju, włosy są czyste, łatwo jest też go spłukać, ale pamiętając nadal, że nie można trzeć:) Moje włosy pozostawia dość splątane i matowe, dlatego muszę koniecznie nakładać potem odżywkę, co jest dla mnie i tak standardem. Pachnie średnio, jakimiś przyprawami, ale nie jest to na szczęście intensywny zapach i nie pozostaje na włosach. Efekty? Cóż, ciężko mi ocenić, czy wzmacnia włosy, bo moje wypadają jak wypadały. Stosuję go raz w tygodniu i bardzo go lubię, bo mam poczucie, że nie kładę na włosy chemii. Myślę, że warto spróbować:)

 


 

A Wy co sądzicie o takiej formie szamponu do włosów?

 

 

Poszła baba do lekarza...

...i wyszła wściekła jak nigdy, omal nie rozwalając pół gabinetu.
Otóż. Odwiedziłam dziś moją Panią dermatolog, w celu poinformowania, że jej świetną kurację można o kant tyłka potłuc. Zażądałam stanowczo czegoś doustnego.
Pani popatrzyła, pomacała i stwierdziła, że to trądzik (odkrycie!) i że doustne nic nie pomoże ( to nowość).
Oraz, że z tym się nic nie da zrobić i że ona mi nie pomoże, bo taki już urok mojej skóry, że jest łojotokowa i tak reaguje na hormony i stres. I że trzeba się z tym pogodzić.
Wyszłam trzaskając drzwiami.
Za co ja płacę składki co miesiąc ja się pytam?

Włosowe nowości olejkowe.

Na fali mody na olejowanie włosów, kolejne firmy dołączają ze swoją ofertą produktową.

Polska firma Marion proponuje kurację z olejkiem arganowym-:

Serum do pielęgnacji wszystkich rodzajów włosów, szczególnie polecane do włosów suchych i zniszczonych. Dzięki zawartości olejku arganowego, zwanego „marokańskim złotem” pomaga zapewnić włosom 7 efektów:
  • przywraca włosom piękny połysk
  • regeneruje włosy od wewnątrz i wygładza
  • ułatwia rozczesywanie i układanie
  • wzmacnia i nawilża
  • nadaje miękkość i elastyczność
  • chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych
  • zapobiega puszeniu się włosów
Ultralekka odżywka z olejkiem arganowym
Specjalnie opracowana dwufazowa formuła działa zarówno na zewnętrzną warstwę włosów, jaki i pomaga regenerować włosy od wewnątrz. Niezwykle lekka konsystencja, która natychmiast wnika we włókno włosa, gwarantuje świeżość, sprężystość i lekkość włosów, bez ich obciążania.
 Syoss z kolei proponuje Eliksir Piękności  z olejkiem absolutnym.
Eliksir Piękności Syoss z olejkiem absolutnym zawiera wysoko skoncentrowane olejki pielęgnacyjne, które wyjątkowo szybko wnikają do wnętrza włosa z misją ich odżywienia i odbudowy. Dzięki nowemu eliksirowi, włosy nabierają wspaniałego połysku, mocy i zdrowego wyglądu.
Eliksir Piękności Syoss z olejkiem absolutnym otacza każdy włos niewidzialną warstwą ochronną, która nie obciąża włosów i nie powoduje ich przetłuszczenia. Dlatego może być stosowany na całej powierzchni włosów.
Magia eliksiru Syoss z olejkiem absolutnym przyda się zwłaszcza włosom z natury suchym, zniszczonym nadmierną stylizacją czy poddawanym działaniu zmiennych temperatur. Eliksir można stosować na kilka sposobów:
  • Aplikacja przed myciem włosów zapewni im dodatkową pielęgnację i zapobiegnie splątaniu podczas mycia. Sprawdzi się idealnie w przypadku włosów zniszczonych.
  • Użycie bezpośrednio po myciu, pozwoli eliksirowi działać jak odżywka bez spłukiwania. W ten sposób odżywi i wygładzi włosy. Ta metoda zastosowania świetnie sprawdzi się przy aplikacji na końce włosów, co pozwoli zapobiegać ich rozdwajaniu.
  • Eliksir można też stosować w celu wykończenia fryzury, a także w ciągu dnia.


Bardzo przypomina mi to specyfik GlissKur, o którym Wam kiedyś pisałam.



Ciekawią mnie zwłaszcza produkty firmy Marion, bo znam i lubię, a do tego są niedrogie.
A Was?


Wieści z frontu.

Jak wiecie, od kilku lat borykam się z problemami z cerą.  Ponad miesiąc temu pisałam Wam TUTAJ o wizycie u kolejnego dermatologa i zmianach w pielęgnacji jakie stosowałam.
Przez ponad miesiąc nie używałam podkładów, pudrów ani ŻADNYCH specyfików do twarzy, poza poleconym przez lekarza żelem do mycia oraz kremem. Dodatkowo smarowałam twarz antybiotykiem, łykałam tran i acerolę oraz piłam świeży sok z grejfruta.

Efekty?

Żadne.

Robię się bezsilna. Obecnie znajduję się w ogromnym dole, moja samoocena jest poniżej zera. Wybieram się do tej pani ponownie, poinformować ją, że efekty jej kuracji nic nie dały oraz zażądać, żeby zajęła się mną ponownie, zleciła jakieś dodatkowe badania. I nie wyjdę  bez czegoś doustnego.

Najgorsze, że powoli tracę nadzieję. Wiem, że drogie zabiegi przynoszą efekty, ale na obecną chwilę nie stać mnie na takie kuracje. Zupełnie nie mam pomysłów również na pielęgnacje. Właśnie kończy mi się drugie opakowanie Alllerco i nie wiem, czy zwrócić się znów w stronę kosmetyków drogeryjnych, aptecznych, przeciwtrądzikowych?
Mam wrażenie, że co bym nie zastosowała i tak nie ma efektów.
Ostatnio przeczytałam na blogu Azjatyckiego Cukru, żeby unikać mleka i produktów mlecznych, a więc z bólem serca wyeliminowałam mleko ze swojej diety. 

Ale co jeszcze można zrobić i jak długo się poświęcać i czy tak naprawdę jest sens?

Zrób sobie brwi! Czyli makijaż pernamentny.

Brwi to była od zawsze moja zmora. Bardzo, bardzo jasne i bardzo rzadkie. W zasadzie od 15 roku życia traktowałam je henną, co jest męczące i krótkotrwałe. Od kiedy dowiedziałam się o istnieniu makijażu pernamentnego, chciałam go sobie zrobić. Ale jakoś zawsze brakło mi odwagi, bałam się efektów, tego, że będę niezadowolona, a to w końcu nie schodzi jak henna.

Jednak dwa tygodnie temu stwierdziłam, że dość tego! Do odważnych świat należy i postanowiłam podłożyć się pod igłę.

CO to jest makijaż pernamentny?

Makijaż permanentny to po prostu tatuaż.
Jest to rodzaj tatuażu, tylko nie wykonuje się go barwnikami chemicznymi, lecz ziołowymi i wprowadza się je znacznie płycej niż w przypadku tradycyjnego tatuażu (tylko do drugiej-trzeciej warstwy naskórka). Trwałość takiego makijażu, w zależności od skóry to 3-5 lat.

Zabiegowi poddałam się w Salonie Esencja Piękna w Lesznie, gdzie zajęły się mną dwie przemiłe panie- Marzena i Karolina.
Najpierw pierwsza faza, czyli ustalenie odpowiedniego kształtu i koloru. Bardzo zależało mi na skorygowaniu mojego łuku, gdyż z natury jest on bardzo ostry, chciałam go troszeczkę złagodzić.

Zdjęcia brwi sprzed zabiegu:




Panie nieźle się napracowały przy tworzeniu nowego kształtu:) Bardzo fajne jest, że pracowały we dwie- nawzajem się korygowały i pilnowały. Nowy kształt został zrobiony henną, żeby później podczas zabiegu nic się nie zmyło, i tatuaż był dokładnie tam, gdzie ma być.
Następnie dobór koloru- tutaj większa szkoła jazdy. Jestem blondynką, do tego bladą. Barwnik musiał być chłodny, ale nie za ciemny. Brązowy, ale nie wpadający w rudość. Karolina mieszała, mieszała i mieszała i w końcu udało się dobrać odpowiedni- czekoladowy brąz.
To wszystko trwało najdłużej, bo ponad godzinę.
Następnie posmarowano mi brwi maścią znieczulającą i hop pod igłę...




Samo tatuowanie (oczywiście sterylną igłą) trwało ok 40 minut. Pewnie najważniejsze pytanie, które ciśnie się na usta- czy boli?
Cóż, przyjemne to nie jest, ale ból nie jest duży, spokojnie można wytrzymać. Zresztą jak ból stawał się troszkę większy, od razu miałam smarowane brwi maścią znieczulającą, która naprawdę działała. Chociaż moja mama (która też sobie zrobiła makijaż) powiedziała, że ona przy zabiegu wypoczęła:)
Po zabiegu łuki brwiowe są bardzo wrażliwe i każdy dotyk powoduje dyskomfort. Ale skóra, ku mojemu zaskoczeniu nie była ani zaczerwieniona ani spuchnięta.
Przez kilka następnych dni brwi trzeba smarować maścią z antybiotykiem, nie myć, unikać słońca, nie drapać i nie skubać.
Bezpośrednio po zabiegu moje brwi były bardzo, bardzo czarne ( co można przyuważyć zresztą na zdjęciu powyżej), strach się było ludziom pokazywać:-) A to dlatego, że utworzył się strupek, który odpada sam po kilku dniach- u mnie odpadł po tygodniu. W żadnym razie nie wolno go odrywać samemu, bo porobią się blizny!
W ciągu kilkunastu następnych dni brwi tracą około 50% koloru- z czego najwięcej zaraz po odpadnięciu strupka. Moje po dwóch tygodniach prezentują się tak:




Edit: wrzucam jeszcze dwie fotki w nieco innym świetle, z mniejszym kontrastem, które bardziej oddają kolor jaki jest obecnie (docelowo będzie czekoladowy brąz):




Myślę, że to spora różnica;) Brwi nie są jeszcze wyregulowane do końca. Nie jest to też jeszcze ostateczny efekt, gdyż będą jeszcze jaśniejsze. Na razie same włoski są jeszcze czarne, bo henna nie zeszła, a dodatkowo jeszcze barwnik nieco zjaśnieje.
Po wykonaniu makijażu jest jeszcze korekta, po około miesiącu- koryguje się różne niedoróbki (np widoczny u mnie w jednym miejscu mały prześwit). Planuję jeszcze też odrobinkę wydłużyć łuki i troszkę pogrubić je na końcach.

Za makijaż zapłaciłam 450zł. Bardzo się cieszę, że go zrobiłam- niesamowita wygoda! twarzy wygląda wyraźnie, nie trzeba się martwić, malować brwi co rano czy robić henny. Obecnie są jeszcze trochę za ciemne mimo to wyglądają naturalnie. Na pewno zdecydowałabym się po raz drugi i polecam każdemu, kto się waha!
Na pewno pokażę Wam też za jakiś czas ostateczny efekt:-)

Co sądzicie, zdecydowałybyście się na taki krok?

Pan Król.

Dawno Go tutaj nie było, a nie mogę się powstrzymać, żeby nie wkleić troszkę jego najnowszych zdjęć.
Miłego dnia życzymy!




Wielki brat patrzy: 


:-)

Majowy Glossybox

Jak zwykle punktualnie, bezproblemowo i miło.
Bez zbędnych treści, oto on:


A co w nim jest? 









Jestem zaskoczona, że dostałam żel Avene (bo widziałam, że niektóre dziewczyny dostały Micel) . Dlaczego zaskoczona? Ponieważ żel został idealnie dopasowany do potrzeb mojej skóry i sprawdzi się znacznie lepiej niż micel. A to znaczy, że profil skóry i jej potrzeb, który wypełniałam na stronie, jest uwzględniany!
Zawartość bardzo, bardzo mi się podoba (chociaż czekam na jakąś kolorówkę). 
A Wam?

Wiosna jest sexy!

Wiosna jest sexy!
Nowa kolekcja lakierów Virtual wiosna 2012 – Fashionmania

W sezonie wiosna 2012 zdecydowanie hitem są soczyste barwy i od dawna oczekiwane delikatne pastele. Dziewczęce róże, cytrynowe żółcie, świeże odcienie zieleni to kolory, których nie powinno zabraknąć w żadnej szafie. Projektanci kuszą różnorodnością , romantyczkom proponują słodkie pastele, dla odważnych jest energetyczna paleta mocnych kolorów.

 
Idealny przepis na najmodniejszy look tej wiosny ? Pokochaj nasycone barwy, łącz dowolnie kolory, bądź kobieca i drapieżna. Modny kod złamiesz łącząc pastele z intensywnym kolorem, ten zestaw jest zaskakująco świeży i zabawny.

Najnowszą kolekcję wiosennych lakierów marki Virtual Fashionmania tworzą 4 lakiery z opalizującą perłą oraz 6 wyjątkowo soczystych kolorów emalii. Nazwy kolorów lakierów nawiązują do branży modowej: Little green dress kusi świeżością zieleni, ognistą czerwień kryje w sobie Pret-a-porter zaś Miss coquett uwodzi różową słodyczą.

Elastyczny, szybkoschnący lakier doskonale współgra z idealnie wyprofilowanym pędzelkiem. Długotrwała winylowa formuła zapewnia głęboki i nasycony kolor oraz maksymalny lustrzany połysk. Lakier jest całkowicie bezpieczny dla płytki paznokcia,nie odbarwia , nie zawiera szkodliwego toluenu oraz formaldehydu. Hypoalergiczny.

Pojemność: 10 ml
Cena rekomendowana: 8,30 zł



Bardzo podobają mi się kolory, a Wam?

Micel od Daxa.

Zużyłam cały płyn micelarny firmy Dax Cosmetics, a jeszcze nie pisałam, co o nim myślę.


W opinii producenta bardzo starannie usuwa ze skóry zanieczyszczenia i resztki makijażu, przez co skutecznie zastępuje mleczko i tonik. Preparat posiada lekką, nietłustą konsystencję. Zawiera nawilżające minerały morskie, kojący d-pantenol a także wyciąg z bławatka, który redukuje oznaki zmęczenia i odświeża cerę.

Skład: 
Aqua, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Glycerin, PPG-26-Buteth/PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, D-Panthenol, Sea Salt, Propylene Glycol, Centaurea Cyanus Extract, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Parfum. (27.01.2009)

Płyn zamknięty jest w wygodnym, plastikowym opakowaniu o pojemności 200ml, kosztuje około 12-13zł. Nie używałam go codziennie, a starczył mi na 2 miesiące, myślę więc, że wydajność ma przeciętną.
Działanie?
Dobrze radzi sobie ze zmywaniem twarzy, usuwa zanieczyszczenia, pozostawia buzię odświeżoną i matową.  Nie podrażnia i nie zapycha. Jeśli chodzi o demakijaż oczu - ten nieskomplikowany zmywa dobrze. Jednak wodoodporny czy wykonany dużą ilością cieni- tutaj trzeba się nieźle namęczyć, aby zmyć. Ja nie lubię trzeć oczu, dlatego u mnie do zmywania oczu odpada.
Co mi przeszkadza- zapach. Jest dość ostry, świeży, ale dla mnie nie do zniesienia.
Generalnie, ot przeciętny, niczym niewyróżniający się kosmetyk. Plus za łatwą dostępność.

11 kosmetycznych pytań- TAG

Zostałam otagowana aż przez trzy ososby:




więc czym prędzej odpowiadam na pytania!




Pytania od Nowicjuszki:


1.      Czy używasz różne pudełka po kosmetykach do chowania jakiś drobiazgów?
 
      Czasem, jak bardzo mi się podoba opakowanie, ale raczej często się to nie zdarza.

2.      Korzystasz z promocji?

Bardzo często.

3.      Czy kupujesz same markowe ubrania, kosmetyki, itp. czy nie brzydzisz się second-handów?
     
           Uwielbiam lumpeksy i bardzo żałuję, że ostatnio nie mam na nie czasu.    

4.      Wolisz zimę czy lato?

     Wiosnę:)

5.      Czy farbowałaś włosy? Ile razy, w jakim wieku pierwszy raz? Z jakiego koloru na jaki?
 
     Farbuję od ok 16 roku życia.

6.      Masz w kosmetykach porządek czy „kontrolowany”  misz-masz?
 
     Raczej porządek.

7.      Wolisz oglądać filmy czy czytać książki jak masz wolny czas?
 
     Zależy od nastroju, lubię i to i to.

8.      Czy bez pomalowanych paznokci nie wyobrażasz sobie życia?
 
     Wyobrażam sobie:)

9.      Gdzie planujesz wakacje? 
 
      Hiszpania.

10.  Czy masz jeszcze jakieś hobby oprócz prowadzenia bloga?
 
     Jeśli pochłanianie książek to hobby, to mam:)
11.  Ile masz par butów na obcasie? A może wolisz płaskie obuwie?

          Ok 10, wolę płaskie- wygodniejsze.

Pytania od Agi:

1. Jeden kosmetyk, który zabrałabym na bezludną wyspę to......

Tusz do rzęs.

2. Gdy stłucze mi się nowo kupiony flakon perfum  to.......

Na szczęście nigdy mi się to nie zdarzyło.

3. Kosmetyk Twojego życia to......

Jeszcze takiego nie znalazłam:( Ale blisko są perfumy Angel.

4. Zabieg kosmetyczny, na który NIGDY się nie zgodzę to.......

Powiększanie ust.

5. Grzech kosmetyczny, który zdarzyło Ci się popełnić to......

Dobra przyznam się- jak nie wychodzę do ludzi, to odpuszczam sobie depilację nóg:)

6. Czy zmusiłabyś swojego faceta, który używa tylko mydła do używania czegoś więcej ?

Próbowałabym.

7.  Makijaż kolorowy latem czy brak mejkapu ? .....

Makijaż, ale nie od rana do wieczora.

8. Czy chodzisz do kosmetyczki ? Jeśli tak, to jaki jest Twój ulubiony zabieg, a jeśli nie- to dlaczego?

Nie chodzę- brak czasu i pieniędzy.

9. Ile czasu zajmuje Ci Twój poranny mejkap ? A ile wieczorowy ?

Poranny ok 15 minut, wieczorowy ok 30min.

10. Kosmetyk, którego zapach lubisz najbardziej (oprócz kategorii-perfumy)...

Balsam do ciała Fenjal oraz mus do twarzy Lirene.

11. Kosmetyk, którego zapachu nie możesz znieść.....

Pewnie jest taki, ale na obecną chwilę nie mogę sobie przypomnieć.
Pytania od Laoli20:

1 W jakich kolorach cieni najlepiej się czujesz?

Szarości i bezpieczne brązy.

2 Jaki lakier ostatnio gości na Twoich paznokciach?

Nude- taka praca;)

3 Farbujesz włosy?Jeżeli tak to jakie jest Twój naturalny kolor  włosów?

Farbuję, naturalny- mysi blond.

4 Do jakiego kraju najchętniej byś pojechała , odpocząć , zrelaksować się(zwiedzić)?;D

Indie.

5 Co Cię skłoniło do założenia bloga?

Chęć podzielenia się swoją pasją.

6 Czytasz magazyny modowe?

Czytam od czasu do czasu.

7 Ulubiona piosenkarka?

Nie mam, chociaż ostatnio wpadłam w Lanę Del Rey.

8 Kim chciałaś być w dzieciństwie?

Aktorką.

9 Jak wyobrażasz sobie siebie za 10-15 lat?

Szczerze mówiąc- w ogóle;) Ale chciałabym mieć rodzinę.

10 Jakiego kosmetyku nie używasz z lenistwa?

Bazy pod podkład i różu.

11 najtańszy kosmetyk jaki kupiłaś?

Maść z witaminą A;)


 Mam nadzieję, że dowiedziałyście się czegoś nowego:-) Z braku czasu nie posyłam Taga dalej, zresztą z tego co widziałam, już większość na niego odpowiedziała.
Miłej Majówki!