Pages

Przyszedł mój prezent!

Odebrałam dzisiaj z poczty moją wygraną!
Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję i zapraszam na blog Barwy Wojenne.

Przypomnę, że dostałam od dziewczyn rozświetlacz do ciałąaBody & Leg Shine i dwa sypkie cienie mineralne.

Rozświetlacz (a właściwie rozświetlaczo- bronzer) ma formę sztyftu, w opakowaniu wygląda ciemno, ale na skórze daje bardzo delikatny efekt. Ładnie pachnie, więc na imprezy będzie jak znalazł, nie trzeba już perfum:-) bo zapach utrzymuje się długo. Efekt jest naturalny- lekko brązowa skóra, iskrząca się drobinkami.
Niestety, mój aparat nie dał rady uchwycić tego efektu, a bardzo się starałam:(



tutaj troszkę widać biegnący ciemniejszy pasek po środku



Cienie. Nigdy nie używałam cieni z Body Shopu, więc tym bardziej ucieszyłam się, że dane mi będzie je przetestować. W ogóle tak naprawdę z TBS znam tylko produkty do pielęgnacji ciała (chyba będzie trzeba to nadrobić). Cienie mają wygodne słoiczki z siateczką; ajną, drobno zmieloną konsystencje. Ale kolory! Naprawdę szczerze się zaskoczyłam. Odcień nr 05 to taki rudy brąz ze złotą poświatą. Ta złota poświata jest za sprawą drobinek, ale nie jest to żaden brokat, drobinki są tak mikroskopijne, że cień spokojnie nadaje się na codzień. Pomalowałam się wstępnie i trwałość zadowalająca, drobinki się nie osypują i na szczęście nie mam ich po godzinie na całej twarzy.Nie jestem niestety do końca przekonana, czy taki bardzo ciepły kolor do mnie pasuje...
Za to cień nr 02....zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia! Jest przepiękny! Baza to szarość, szarość taka do smoky, jakich wiele. Ale cień ma również złotą poświatę i to połączenie stalowej, zimnej szarości, z ciepłym złotym połyskiem jest niewiarygodnie piękne:-) Niestety, jest to dość imprezowy efekt, chociaż pokombinuje ze strojem i resztą makijażu, tak, żeby nadawał się też do pracy, bo coś czuję, że od teraz mam nowego ulubieńca...







Weekendowe kwiatki.

Wprawdzie weekend się już skończył, ale cyknęłam fotkę kwiatków, które sobie wysmarowałam na paznokciach, bodajże w sobotę. Całkiem długo wytrzymały, dzisiaj będe zmywać, ale wyglądają jeszcze całkiem ok.
Kwiatki kupione za 1,50 w chińskim markecie:-), lakier Miss Sporty, ale nie wiem jaki, bo byłam na week u rodziców i wzięłam mamy, pierwszy lepszy.

Na to bezbarwny i voila!






Paletka cieni Dior.

Christian Dior 5 Couleurs Iridescent Sky Glow. 

Wstawiam pierwsze z obiecanych swatchy mojej cieniowej kolekcji. Jest to moja ulubiona paletka. Cienie są lekko perłowe, połyskujące, ale nie takie perłowe jak 20 lat temu. Dają raczej takie metaliczne wykończenie. Dobrze się nimi cieniuje, są cudowne do smoky eyes. Trwałość też dobra, spokojnie wytrzymują imprezę, choć po kilku godzinach zbierają się w załamaniu powieki (bez bazy, nie wiem, może z bazą byłoby inaczej). Są jedwabiste, nie osypują się. Dołączone pędzelki są wygodne, czasem ich używam, a czasem mojego zestawu pędzli.

Panna Joanna zapytała, czy naprawdę są takie dobre. Szczerze? Nie aż tak, żeby kosztować prawie 250zł. W życiu bym tyle nie dała. Swoje paletki kupiłam w internecie,  w tych pięknych czasach kiedy dolar kosztował 2zł:) Zaplaciłam ok. 100zł. Za tę cenę dostajemy odrobinkę luksusu, piękne opakowanie, markę, welurowy pokrowiec i przyjemność używania. Ale nadal uważam, że powinny kosztować o wiele, wiele mniej.

A prezentują się tak:





Gdyby dolar znów spadł, z chęcią zakupiłabym więcej, bo jakoś mimo wszystko mam do nich słabość, a kolory, zwłaszcza w limitowanych edycjach, są rzeczywiście piękne.

Kolekcja gwiazdkowa - Givenchy.

 Givenchy Vintage Christmas Collection.

Połowa października, znaczy, że już powoli pojawiają się kolekcje gwiazdkowe w makijażu. Lubię te kolekcje, bo zazwyczaj są piękne i luksusowe. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek coś kupiła, ale bardzo lubię oglądać. Dzisiaj wpadłam na limitkę Givenchy. Bardzo lubię te markę, za jakość, kolory i śliczne opakowania. Nie lubię za ceny:-)
W te święta firma postawiła na klasykę. Znajdziemy tam czerwone odcienie szminek i lakierów do paznokci:

Givenchy Rouge Interdit Vintage Carmine 
Givenchy Gloss Interdit Vintage Ruby 
Givenchy Vernis Please! Vintage Garnet 



Cienie do powiek również klasyczne, mające za zadanie bardziej rozświetlić oko i dodać wieczorowego blasku, niż koloru:

Givenchy Le Prisme Unique Eyeshadow Vintage Silver


Maskara to będąca na rynku już od dłuższego czasu maczuga. Miałam kiedyś i wymieniłam, bo choć pięknie wydłuża rzęsy, w ogóle ich nie pogrubia, a na tym najbardziej mi zależy. Ta gwiazdkowa jest podobno brązowa, chociaż na zdjęciu widzę zielony:

Givenchy Phenomen’Eyes Vintage Bronze


I wreszcie w kolekcji znajdziemy też rozświetlający puder, w prześlicznym opakowaniu, dla któego tylko byłabym skłonna go kupić:-) Jak sroka.

Givenchy Le Prisme Collector Sparkling Powder Vintage Sequin



Podobno taki klasyczny look pasuje każdej kobiecie. Ja jeszcze nie odważyłam się wypróbować czerwonego koloru na ustach, choć kusi mnie od dłuższego czasu. Znacie jakieś szminki/kryjące błyszczyki, które mogłybyście polecić, w klasycznych odcieniach czerwieni, dla zupełnego żółtodzioba? Z chęcią wypróbowałabym powyższe, ale jak na pierwszy raz, wolę zdecydowanie coś tańszego, niż Givenchy:-)

Makijażowe zapowiedzi.

Dzisiaj postanowiłam przedstawić swoją kolekcję cieni do oczu. Chociaż może kolekcja to za duże słowo:-)
 Nie mam ich dużo, ale głównie dlatego, że rzadko się maluję. Bo brak czasu, umiejętności, bo, bo ,bo....Natomiast oczywiście ciągle kupuję nowe, bo takie ładne, takiego jeszcze nie mam, ten jest matowy, a ten perłowy, a ten taki...każdy powód jest dobry.

 Ostatnio się doszkalam na wizażu, na YT i idzie mi z makijażem coraz lepiej, być może kiedyś się odważe na pokazanie, co tam zmajstrowałam.
Natomiast ciągle brak mi odwagi, by poszaleć z kolorami, w mojej palecie głównie królują brązy i beże (czyżbym była stereotypową Polką?), choć i tak na co dzień robię kreski na oczach, machnę beżowym cieniem, tusz i voila:-)

Natomiast z tych cieni, które mam, jestem zadowolona, używam ich i kupiłabym je drugi raz.

Paletki:


Z lampą :


I gratisowo z Pasztetem, który uparcie wciskał się w kadr:




I pojedyncze cienie z lampą i bez:






Jednocześnie ten post jest zapowiedzią swatch'y tych cieni, które w niedługo pojawią się na blogu i mam nadzieję, że równocześnie zachętą, żeby w najbliższym czasie tu wpaść:-)

Giveaway u Sunny i u Barw Wojennych!

Drugi, dość potężny Giveaway u Sunny Monday!
Zachęcam do udziału, a może się poszczęści?
Do wygrania 2 super zestawy:










A trzecia nagroda to niespodzianka.
Mrrr...:-)


Odkrylam też nowego bloga - Barwy Wojenne! a tam też Giveaway.
Do wygrania zestaw składający się z dwóch mineralnych cieni The Body Shop - Nature’s Minerals eye colour w odcieniach 02 (stalowa szarość iskrząca się złotymi drobinkami) oraz 05 (złoto rudawy brąz), a także Body & Leg Shine również tej firmy w odcieniu 01 (brąz ze złotą poświatą).


Chetnie bym wypróbowała, bo z TBS znam tylko masła do ciała.
Październik rozpieszcza:)

Zostałam wyróżniona;)

Bardzo mi miło, że mój blog zasłużył na wyróznienie i to aż kilkukrotne: od Kamili z Lakierowego bloga, MizzVintage z mojejKOSMETYKOmanii, Marty  z  bloga Martaluizat, Estelli z PolishMakeupBag i Natalii z Mój Portret. Dziękuje Wam bardzo kochane, mam motywacje do dalszej pisaniny, bo okazuje się że ktoś to jednak czyta:-)




Reguły i zasady:
1. Zapisz zdjęcie, które jest powyżej i umieść je na własnym blogu
2. Przyznaj nagrodę 12 innym bloggerom.
3. Zalinkuj blogi, którym przyznałaś nagrodę.
4. Zostaw komentarz ze stosowną informacją o nagrodzie na odpowiednich blogach.
5. Podziel się linkiem do bloga osoby, która przyznała ci te nagrodę.




A słoneczko wędruje do:

Zapraszam do zabawy! :-)

Offtopowo.

Piękne słońce na dworze, aż wzbudziła się we mnie nadzieja, że jednak nie będzie zima tysiąclecia, i że będzie troszkę cieplej niż -40.
Wybrałam się dzisiaj do galerii jak wracałam z pracy, coś mnie podkusiło ( a galerie mam po drodze, na nieszczęście).
Dlaczego jest tak, że zawsze kiedy człowiek ma pustkę w portfelu, to znajdzie multum fajnych ciuchów, a jak jest przy kasie to nic? No dlaczego ja się pytam?
Pomierzyłam sobie trochę w H&Mie, powzdychałam do karmelowej bluzki i spodni w kolorze cappucino i wyszłam no! bez nich, kurczę. I mnie teraz męczą, obiady czy spodnie? Same trudne wybory:)

Do tego w Sephorze w promocji krem Clarinsa (79!) na który się kiedyś czaiłam. Że już nie wspomnę, że uraczyli mnie smsową 20% zniżką (wyczuli, żem uboga ostatnio, skubańce), jakby wiedzieli, że mam na oku Womanity...
Bardzo podoba mi się styl zaproponowany w tym roku roku przez H&M, lubie połączenie stylu bieliźnianego z jesiennymi grubaśnymi swetrami, rajstopami i szalami. Jak tylko wygram w totka, to zrobie najazd:)










Nowość - maskara WigWham.

 IsaDora WigWham Mascara.

Na naszym rynku pojawiła się ta nowość. Szczególnie lubię tuszowe nowości, a więc zainteresowałam się i tą. Producent obiecuje wydłużenie i pogrubienie rzęs. Specjalnie zbudowana szczoteczka ma zbierać rzęsy w modne kępki, stąd też nazwa tego tuszu. Jak oglądałam zdjęcia z pokazów, to podobał mi się taki efekt, ale chyba nie nadaje się na codzień, raczej na większe wyjścia. No i trzeba mieć co sklejać, co w moim przypadku może być trudne:)





Od producenta:

Kremowa konsystencja tuszu Isadora “WigWham” oraz specjalnie zaprojektowana spiralna szczoteczka zapewniają 100% pokrycie rzęs tuszem.

Rezultat - rzęsy otulone tuszem, grube, gęste i ciężkie!

• stylizacja rzęs w kępki “WigWham”
• intensywny, czarny kolor
• wyjątkowo trwała, nie rozmazuje się
• nieperfumowana, testowana oftalmologicznie

Specjalnie zaprojektowana szczoteczka
Składa się z dwóch przenikających się spirali, które tak pokrywają rzęsy tuszem aby osiągnąć
efekt grubych i wyrazistych kępek.
Mniejsza spirala - rozprowadza tusz na rzęsach otulając je ze wszystkich stron
Większa spirala - skleja rzęsy w kępki

Cena: ok 45zł.

A oto efekt działania:
(http://fridang.blogg.se)
Mnie przekonuje, a Was?